
Jak ogląda się Plac Zbawiciela w 13 lat od premiery? Z trudem. Krzysztof Krauze i Joanna Kos-Krauze wyreżyserowali historię opartą na faktach, rozgrywaną w centrum Warszawy, której echa nadal słychać w polskich domach.
Plac Zbawiciela budzi we mnie skrajne emocje w stosunku do bohaterów opowieści. Miałam wrażenie, że wszystko dzieje się tam nie tak, a przecież znam podobne przypadki. Małżeństwo z dwójką dzieci decyduje się na zakup mieszkania na kredyt. Deweloper plajtuje, więc wszyscy zmuszeni są mieszkać u matki głównego bohatera. W czterech ścianach, niejako z boku kamery, poznajemy historię, która nigdy nie powinna się wydarzyć, a jednak się wydarzyła.
W kolejnych kadrach widać narastający pomiędzy wszystkimi konflikt. Wynika on nie tylko z mieszkania pod jednym dachem. To relacje syna z matką i jego żony z teściową sprawiają, że film ogląda się z „zaciśniętą pięścią”, narastającym żalem i buntem. Współczuć trzeba tam każdemu: niedojrzałej emocjonalnie głowie rodziny, narcystycznej matce oraz zależnej synowej (ta zdecydowanie ma najgorzej). Nie wspomnę o dzieciach, które często traktowane są jak zbędny balast i zostawiane same sobie. Wraz z rozwojem akcji robi się trudniej, bo emocje ważą więcej.
Plac Zbawiciela wstrząsnął mną tak bardzo, dlatego że jestem kobietą i nie chciałabym znaleźć się w skórze głównej bohaterki. Bo to „zwykła” rodzina, której losy potęgują dramat i ukazują psychologiczne uwikłania postaci. I wreszcie dlatego, że to filmowa historia oparta na faktach i aż strach pomyśleć, że mimo kilkunastu lat od premiery filmu w polskiej rzeczywistości niewiele się zmieniło. Są takie domy, w których mężczyźni stosują przemoc wobec kobiet przy cichym przyzwoleniu ich matek. Żony, które dla mężów mogą zrobić wszystko, wyłączając swój instynkt samozachowawczy oraz teściowe, kontrolujące sytuacje za wszelką cenę.
Plac Zbawiciela ogląda się jak dokument dzięki zasłudze wspaniałej obsady (Jowita Budnik, Ewa Wencel, Arkadiusz Janiczek). I uważam, że to najlepszy dramat społeczny w historii polskiej kinematografii. Powinni go obejrzeć nie tylko fani psychologii, ale i polskiej reżyserii. To prawdziwa perełka.