
Sixto Rodriguez tworzył w czasach tak wielkich gwiazd, jak: Bob Dylan, The Rolling Stones, Jimi Hendrix czy The Beatles, ale nigdy nie udało mu się zdobyć wielkiej popularności w USA. Jego płyty sprzedawały się w niewielkim nakładzie, a muzyka przechodziła bez echa. O muzyku z Detroit w Michigan pewnie do dziś wiedzielibyśmy niewiele, gdyby nie upór dziennikarza muzycznego i właściciela sklepu z winylami z RPA. To dzięki nim poznajemy historię Rodrigueza, który może nie zrobił kariery w Stanach, ale w Afryce Południowej był popularniejszy od Presleya.
Pierwsze minuty dokumentu poświęcone są retrospekcji wydarzeń z życia Rodrigueza. Stephen 'Sugar’ Segerman opowiada, że jego postać od zawsze była owiana tajemnicą, a o jego śmierci krążyły legendy. Według jednej z nich muzyk miał się podpalić na scenie, a wg innej zastrzelić na oczach przypadkowych słuchaczy. Prawdę o rock`and`rollowcu widz odkrywa krok po kroku, zatapiając się w nieprawdopodobnej historii i zakochując w nieznanej dotąd muzyce. A to wszystko dzięki uporczywości Segermana i Craiga Bartholomewa-Strydroma, bez których nie powstałby film o banicie lat 70`, odrzuconym i zapomnianym przez Amerykanów.