Karate Kid (2010) recenzja filmu

Ocena na FILMWEB: 6,6
Ocena autora: 4,0

Autor recenzji: Damian Marciniak

Tytuł recenzji: Młodsza widownia również zasługuje na szacunek

Reżyseria: Harald Zwart

Aktorzy: Jackie Chan, Jaden Smith

Kilka dni temu miałem okazję obejrzeć w TV najnowszą odsłonę serii „Karate Kid”. Wiązałem z tym filmem duże nadzieje przez wzgląd na sentyment do oryginału, oraz ze względu na udział jednego z moich ulubionych aktorów, czyli Jackie’go Chan’a. Niestety muszę przyznać, że na nadziejach się skończyło.

Scenariusz filmu jest niemal idealną kopią tego z 1984 roku. Jest to historia pewnego dwunastoletniego chłopca (Jaden Smith), który po śmierci ojca wyprowadza się wraz ze swoja matką do Chin. Jego początki w Chinach nie są obiecujące. Już pierwszego dnia dostaje porządny łomot od jego zazdrosnych, chińskich rówieśników. A jak to w życiu bywa to poszło oczywiście o kobietę 🙂 . Ściślej rzecz ujmując to o chińską koleżankę ze szkoły, z którą nasz bohater się zaprzyjaźnia. Kiedy nasz bohater ma po raz kolejny kłopoty, z opresji ratuje go starszy pan konserwator (Jackie Chan). Jak się okazuje nasz lekko „zdziadziały” pan konserwator jest mistrzem kung fu i oczywiście postanawia podzielić się swoją wiedzą z naszym małym bohaterem, by ten mógł dać nauczkę swoim oprawcom.

No i wszystko by było fajnie, gdyby nie to ze scenarzyści filmu poszli na totalna łatwiznę i skopiowali scenariusz oryginalnego filmu, zmieniając jedynie imiona bohaterów i miejsce akcji. Nawet tytułu im się nie chciało zmienić, a ten jest w tym przypadku jest bardzo nietrafiony. Jakby nie patrzeć to jest różnica pomiędzy karate a kung fu.

W następnej kolejności w oczy mnie zakuła bardzo przeciętna gra aktorska. Jaden’a Smith’a niestety nie odziedziczył talentu po ojcu, albo jeszcze nie dorósł do aktorstwa. Natomiast Jackie Chan (z całym szacunkiem do tego aktora) dużo lepiej wypada w rolach komediowych. Do roli starego i mądrego mistrza zdecydowanie lepiej pasował Pat Morita. No a patetyczne kwestie w stylu „kung fu jest we wszystkim, co robimy” to wywoływały na mojej twarzy tylko ironiczny uśmiech.

Film jest wypchany absurdalnymi i nielogicznymi bezeceństwami. Samotne treningi na szczycie chińskiego muru (gdzie się podziali Ci wszyscy turyści?), czy hipnotyzowanie przeciwnika w finałowej walce. Do moich ulubionych absurdów należy jednak to, jak chłopak w tydzień czasu nauczył się podstaw kung fu wieszając jedynie w kolko kurtkę na wieszaku.

Jest oczywiście kilka plusów, jak zdjęcia czy świetne plenery. Chociaż w finałowych scenach walki ujęcia i montaż były zdecydowanie zbyt chaotyczne. Choreografia scen walk również zasługuje na pochwałę. Choć uważam, że dzieci w tym wieku raczej nie powinny umieć się bić jak Jackie Chan z Jet’em Li 🙂 .

Jednak nie potępiam tego filmu całkowicie. Widać że film jest skierowany do młodszej widowni i takiej właśnie powinien się bardzo spodobać. Nie wymagajmy zbyt wiele od tego typu produkcji. Drodzy twórcy filmowi… młodsza widownia również zasługuje na szacunek i na to, by filmy dla nich były robione z równym zaangażowaniem, jak te filmy dla starszej widowni.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *