
Dopiero, co niedawno opadły emocje po najnowszych przygodach Jamesa Bonda, a już mamy doniesienia o następnym filmie. Mało tego… w internecie już się pojawiają doniesienia o następnym po tym następnym filmie. Czy to jest dowód na to, że legendarny James Bond jest nieśmiertelny? Postanowiłem to sprawdzić oglądając Skyfall w reżyserii Sama Mendesa.
Całemu wywiadowi MI6 grozi wielkie niebezpieczeństwo. Z bazy danych została wykradziona lista tajnych agentów, a sama siedziba MI6 uległa atakowi terrorystycznemu. James Bond uznany wcześniej za zmarłego wraca do Londynu by zrobić porządek, z kim trzeba. Okazuje się, że jego tajemniczym przeciwnikiem jest Raoul Silva. Nasz bohater rusza jego tropem w daleką podróż.
Po Śmierć nadejdzie jutro widać było wyczerpanie materiału. Cała seria zabrnęła wówczas w ślepą uliczkę i zamiast trzymać widzów w napięciu, trzymała ich w ironicznym uśmiechu. Następnie jednak Martin Campbell wykonał kawał solidnej roboty w Casino Royale. Odświeżył całkowicie temat i sprawił, że James Bond z zabawnego pięknisia stał się twardzielem o zimnej jak stal krwi. Oczywiście duża w tym zasługa Daniela Craiga – odtwórcy głównej roli. Jednak następna część Quantum of Solace już była nieco gorsza. Mroczne widmo zawisło nad przygodami agenta Jej Królewskiej Mości. Jednak Sam Mendes nie zawiódł widzów i przygotował nam w Skyfall wielki powrót starego, dobrego Jamesa Bonda.
W Skyfall James Bond nie jest już zgorzkniałym straceńcem, jakiego poznaliśmy w poprzednich odsłonach. Nie rozpacza już po śmierci swej ukochanej Vesper. James Bond jest taki, jakim go znamy sprzed lat. Kobiety same pchają mu się do łóżka, a wstrząśnięte Martini jest ponownie ulubionym trunkiem. Obrzuca przeciwników błyskotliwymi ripostami, a po akrobatycznym skoku na pędzącym pociągu zatrzymuje się na chwile by poprawić mankiety. Daniel Craig, jako James Bond po raz pierwszy zaczyna używać gadżetów od Q (w tej roli świetny Ben Whishaw). Q w nowej serii przygód Jamesa Bonda pojawia się po raz pierwszy. Pojawia się, jako młodzieniaszek, który „Mając laptopa, siedząc w pidżamie i sącząc earl greya, jest w stanie wyrządzić więcej szkód niż James Bond swoją spluwą”. Wspomniana postać jest przyjemnym humorystycznym akcentem tego filmu, co wskazuje na powrót charakteru filmów sprzed lat. W Skyfall pojawia się również po raz pierwszy od lat słynna panna Monneypenny (Naomie Harris). Nawiązań do starych filmów o przygodach 007 jest znacznie więcej (wliczając w to powrót klasycznego Astona Martina DB5). Zabieg połączenia tradycji i nowoczesności wyszedł Mendesowi imponująco dobrze. Mam tylko nadzieję, że Mendesa (poproszonego o reżyserię dwóch kolejnych części) nie poniesie za bardzo i nie wprowadzi w następnych filmach helikopterów z walizki, supertajnych baz i wszechobecnego Dr No ze swoim kotem .
Oczywiście Skyfall nie jest bez wad. Jest w nim kilka nieścisłości i dziur fabularnych, ale nigdy nie wymagaliśmy by filmy o Bondzie były jakimiś arcydziełami. Bond miał grać w kasynie, podrywać piękne kobiety i strzelać do złych ludzi. Jednak w Skyfall zabolała mnie trochę końcówka. Brakło jej rozmachu, który towarzyszył nam przez większość filmu. Jak dla mnie reżyser w końcówce filmu za bardzo poszedł w stronę Kevina samego w domu.
Na koniec kilka słów o kreacjach aktorskich. Daniel Craig nie zawiódł. Jak dla mnie postać agenta 007 jest wprost stworzona dla niego, a on sam wciąż jest dla mnie obok Sean’a Connery’ego najlepszym odtwórcą tej roli. Na pochwałę zasługuje początkujący, młody Ben Whishaw grający Q. Widać w nim wielki potencjał i mam nadzieję, że reżyser w kolejnych odsłonach filmu pozwoli mu bardziej rozwinąć skrzydła. Dość ciekawie i kontrowersyjnie zagrał Javier Bardem (w roli Raoula Silvy). Z jednej strony jego postać jest przerysowana, a wręcz karykaturalna. Z drugiej strony prezentuje coś magnetycznego. Jak dla mnie jego rola nadekspresyjnego szaleńca jest kolejnym hołdem złożonym klasykom spod znaku 007.
Film na pewno zasługuje na rozgłos, jaki zyskał w zeszłym i w tym roku przy okazji rozdawania wielu nagród. Rozgłos ten w dużej mierze zawdzięczamy genialnej piosence Adelle – „Skyfall” (Oscar za najlepszą piosenkę filmową). Sam Mendes zgrabnie połączył klasykę sprzed wielu lat z nowoczesnością znaną z Casino Royale i Quantum of Solace. Istnieje jednak obawa, że seria może pójść podobnym torem jak filmy z Piercem Brosnan’em. Byłby to wówczas początek końca przygód agenta Jej Królewskiej Mości.
Lista wyszukiwanych fraz wg Google
- autor widmo filmweb